Od kilku lat należy do ścisłej czołówki polskiego motocrossu. Przedstawiamy dziś sylwetkę wyjątkowego sportowca, mieszkańca naszej gminy – Damiana Bykowskiego z Grabówki.

Nie ma wielu entuzjastów tego sportu na Podlasiu. Znacznie większą popularnością cieszy się on w północnej i zachodniej Polsce, gdzie regularnie organizowane są zawody, przyciągające wielu fanów. Damian jest w zasadzie jedynym liczącym się w skali ogólnokrajowej zawodnikiem z naszego regionu. Przez lata zdołał jednak wyrobić sobie renomę „fightera”. Kiedy wyjeżdża na trasę, przeciwnicy doskonale wiedzą, kim jest motocyklista z numerem startowym 108.

Ściganie się w zawodach motocrossowych wymaga ogromnego hartu ducha i ponadnaturalnej wytrzymałości fizycznej. Wszędobylski kurz czy oblepiające błoto, żar lejący się z nieba czy zacinający deszcz – tego wszystkiego doświadczają ludzie, którzy chcą nie tylko wygrać zawody, ale też pokonać własne słabości i niedomagania.

- Jakie warunki by nie były, to wyścig zawsze się odbywa – przyznaje Damian. Wyczerpujący sezon trwa od marca do października. W tym czasie odbywa się ok. 30 konkursów.

- Obecnie jeżdżę w zespole Yamahy, która pomaga mi w kwestiach technicznych i finansowych. Muszę więc pojawiać się na zawodach jak najczęściej. W tym roku pewnie udałoby mi się zaliczyć cały cykl, gdyby nie kontuzja. Do tego momentu byłem na czwartym miejscu w klasyfikacji Mistrzostw Polski – stwierdza z lekkim smutkiem nasz wybitny reprezentant. Niestety, kontuzje są w motocrossie na porządku dziennym. Zawodnicy noszą specjalne ochraniacze na całym ciele, usztywniacze karku, wzmocnione kaski, lecz i tak nie zawsze są w stanie uniknąć przykrych konsekwencji upadku.

- Mało czego jeszcze nie miałem złamanego. Taki to jest sport – przyznaje otwarcie Damian. Mimo to, po każdej rekonwalescencji siada z powrotem na motocykl i wraca do regularnych startów. Pomiędzy konkursami trenuje kondycję, przemierzając rowerem ścieżki Puszczy Knyszyńskiej. Każdego tygodnia przebywa w ten sposób ponad 100 kilometrów. Poza sezonem utrzymuje formę, jeżdżąc na treningi do Włoch lub Estonii, gdzie znajduje się kryta hala, przeznaczona specjalnie do motocrossu.

Z motocyklem jest związany od dziecka. Pierwsze, amatorskie kroki stawiał już w szóstym roku życia. Gdy tylko skończył 16 lat zaczął się ścigać na profesjonalnych zawodach. Teraz, po ośmiu kolejnych latach, należy już do ścisłej ogólnopolskiej czołówki. Jak sam mówi, puchary już go nie nęcą. Oddaje je kibicom, dzieciakom, znajomym. Bardziej cieszą go same wyniki i możliwość ujrzenia uśmiechu na twarzach obdarowanych osób. A co uważa za swój największy sukces?

- Miałem wiele osiągnięć, ale w pamięć zapadły mi szczególnie dwa. Kilka lat temu ścigałem się w klubie z Litwy. Reprezentowałem go później w Pucharze Europy Środkowo – Wschodniej i niespodziewanie zająłem drugie miejsce. Nie znałem toru, na którym miały się odbyć zawody, zresztą konkurencja była bardzo silna, a mimo to udało mi się zdobyć wicemistrzostwo. Druga sytuacja, którą zawsze wspominam, miała miejsce w zawodach z cyklu Mistrzostw Polski. Tydzień wcześniej dostałem ataku wyrostka robaczkowego. Przez kilka dni praktycznie nie wstawałem z łóżka, nie mogłem nawet przez chwilę potrenować. Dzień przed zawodami tata mnie zapytał czy jedziemy do  Lidzbarku, gdzie miał się odbyć wyścig. Byłem przekonany, że chyba nie dam rady, ale postanowiłem dać sobie ostatnią szansę. Wsiadłem ma rower i stwierdziłem, że jeżeli będę w stanie się na nim przejechać, to pojedziemy też do Lidzbarku. Do dzisiaj znajomi się śmieją, że wtedy rower mnie uleczył, bo ból ustąpił i w już połowie drogi zadzwoniłem do taty, że jestem gotów. W samych zawodach też miałem pecha, bo mój motocykl startowy się zepsuł i musiałem jechać na zastępczym. Pomimo to ostatecznie zdobyłem miejsce na podium. Sam Rafał Sonik gratulował mi tego wyniku – uśmiecha się Damian.

Plany na najbliższy czas? 7 października start w konkursie Motoironman – wyjątkowo trudnych zawodach, w których nie tylko trzeba pokonać wyznaczoną trasę na motocyklu, ale też przejechać określony dystans rowerem, a na koniec przebiec do mety pieszo. W zeszłym roku był drugi, teraz chce wygrać. Jednak największym marzeniem jest sięgnięcie po tytuł mistrza Polski w motocrossie

- W tym roku się nie udało, ale za rok spróbujemy ponownie. Muszę się tylko jeszcze solidniej się przygotować – podkreśla Damian. Widząc jego entuzjazm i samozaparcie, nie mamy wątpliwości, że ma rację. Życzymy mu gorąco dalszych sukcesów w jego sportowej karierze.

AZ

hpr
 

Kalendarium

 Listopad 2024 
PnWtŚrCzPtSoN
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Transmisja Sesji Rady Miasta

Newsletter

Chcesz być dobrze poinformowany? Zapisz się.