„Pochodzę z rodu Nalewajko, który już w dawnych wiekach posiadał szlachecki herb. Moi przodkowie przybyli z terenu obecnej Ukrainy do miejscowości Borki, niedaleko Supraśla. Było to już w wieku XVII. Mój dziadek prowadził w Borkach gospodarstwo. Pierwotnie miało ono aż 250 hektarów ziemi. Ale później dziadek podzielił się ze swoim rodzonym bratem Jerzym, tym gospodarstwem na pół i każdy z nich dostał 125 hektarów. Mój ojciec, urodzony w roku 1915, był przed wojną żołnierzem Wojska Polskiego, służył w Batalionie Balonowym w Legionowie. Ojciec, ożenił się z moją mamą z domu Abłażewicz i zamieszkali w Supraślu przy ulicy Nowej. Mój wujek, Jan Abłażewicz, rodowity Supraślanin, był żołnierzem września 1939. Zginął 4 września niedaleko Grajewa i w tym mieście na cmentarzu spoczywają jego szczątki. Ja wraz z żoną mieszkam w Supraślu w domu na ulicy Słowackiego. Z zawodu jestem rusznikarzem. Od 60 lat jestem myśliwym. Zamiłowanie do myślistwa mam po ojcu. On też był myśliwym. Kiedy miał zaledwie 14 lat ustrzelił dzika ważącego około 300 kg.
Chcę się z panem podzielić pewną sprawą, która mnie boli. Nieszczęśliwym przypadkiem spada na mnie i moją rodzinę zła opinia, którą wyrobił sobie Eugeniusz Naliwajko, oprawca z sokólskiego UB. Jednak nasze nazwisko brzmi Nalewajko, a nie jak tego bandyty z UB – Naliwajko. Pomimo to dochodziło i nadal dochodzi do pomyłek, co dla mnie osobiście jest bardzo bolesne, bo uważam się za patriotę i bardzo szanuje żołnierzy Niezłomnych. Tak się złożyło, że mój ojciec miał takie samo imię jak ten bandyta z UB – Eugeniusz, do tego imiona ich ojców też były takie same – Antoni. Do tego mój ojciec i szef sokólskiego UB pochodzili z tej samej wsi Borki. Ale to nie była żadna nasza rodzina.
Już niedługo po wojnie była taka sytuacja, że mojego ojca zatrzymali żołnierze podziemia, myląc go z Eugeniuszem Naliwajko, z sokólskiego UB. Byli to żołnierze jednego ze szwadronów słynnej 5 Wileńskiej Brygady AK, dowodzonej przez majora Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”. Stacjonowali oni za rzeką Płoską. Mój ojciec szedł tamtędy do swojego ojca, który mieszkał w Borkach. Zatrzymał go sierżant AK, mówiąc „Mamy cię”. Pomylił osoby. Ojciec próbował mu to wytłumaczyć, ale w odpowiedzi dostał tylko dwa kopniaki. Ten ostry sierżant zaprowadził mojego ojca do porucznika ze szwadronu Łupaszki. Porucznik zaraz doszedł, że nastąpiła pomyłka, bo wiedział jak wygląda osoba, której szukali, czyli szef sokólskiego UB - Eugeniusz Naliwajko. Bardzo ojca przeprosił i puścił go wolno. A tego bandytę Eugeniusza Naliwajko, krwawego szefa sokólskiego UB, żołnierze podziemia w końcu dorwali. Było to pod koniec maja 1946 roku. Naliwajko jechał wtedy pociągiem z Białegostoku do Sokółki po osobiste rzeczy. Do UB w Białymstoku przeniesiono go, bo AK wydało na niego wyrok i na Sokólszczyźnie nie był bezpieczny. Ten pociąg, którym jechał do Sokółki Naliwajko AK -owcy zatrzymali, wywlekli go z niego, a po niedługim czasie – rozstrzelali. Zasłużył na to, bo wielu ludzi niewinnych zamordował.”
Zbigniew Nalewajko